Każdy z nas słyszał o sadze „Zmierzch”. Do dziś seria ta robi ogromną furorę, choć w chwili obecnej można usłyszeć o niej więcej negatywów niż pozytywów.
Gdy książki te pojawiły się na polskim rynku byłam jeszcze w liceum i miałam koleżankę, która dzięki książką Stephenie Meyer zakochała się w literaturze o wampirach. Sama również w tamtym czasie przeczytałam wszystkie książki z tej serii, ale szczerze mówiąc niewiele pamiętam już z tej lektury. Wstyd się przyznać, ale większość tego co wiem o wydarzeniach jakie miały miejsce w tej powieści pochodzi z ich adaptacji filmowych. Dlatego też postanowiłam sięgnąć jeszcze raz do tych książek i sprawdzić czy naprawdę są tak złe jak o nich mówią.
Niestety po przeczytaniu pierwszego tomu muszę przyznać, że nie jest to lektura wysokich lotów. Główna bohaterka jest bezbarwna, a do tego bezrefleksyjnie zakochana w Edwardzie, a ten niby próbuje ja przed sobą chronić, ale ostatecznie i tak postanawia z nią być. Żadna z postaci ani ich uczucie do siebie na wzajem nie ewoluuje wraz z rozwojem fabuły. Mówiąc kolokwialnie oboje zachowują się jak by ktoś im nagle wbił młotkiem do głowy, że mają być razem i nic nie jest wstanie tego zmienić. Generalnie książkę polecam tylko tym, którzy szukają czegoś do odmóżdzenia się albo do pośmiania.
Właśnie dlatego czytając książkę zastanawiałam się jak można by ukrócić moje męki – a przy okazji innych czytelników. Oto pięć propozycji które udało mi się wymyślić:
- Książka kończy się tym, że Edward zostawia Belle, ta się zabija, a Edward wychodzi na plac św. Marka i odkrywa tajemnicę wampirów przed całym światem za co zostaje zabity przez Volturi – może trochę dramatyczne, ale przynajmniej książka nudna jak flaki z olejem miała by koniec z przytupem.
- Edward bądź Jasper nie wytrzymują i zjadają Bellę na obiadek – pewnie biedaki by się nabawili niestrawności albo obniżyła by się ich inteligencja, ale kto z nas potrafi się powstrzymać gdy podają mu jego ulubioną potrawę. Samo kontrola jest zdecydowanie przereklamowana. Zwłaszcza gdy jest się wampirem.
- Edward nie ratuje Belli gdy samochód Taylera omal na nią nie wpada – stała by się tragedia, zwłaszcza dla rodziców dziewczyny, ale myślę, że nikt z nas jakoś by jej szczególnie nie żałował.
- Mama Belli nie wysyła jej do ojca – przecież gdyby nie przeprowadziła by się do Forks dziewczyna nie poznała by Edwarda i już samo pisanie tej książki nie miało by sensu.
- Edward potrafi czytać w myślach Belli – myślę, że gdyby miał możliwość zajrzenia do jej umysłu szybko by się zniechęcił do flirtowania z nią. Dziewczyna ma tak denne przemyślenia, że to aż boli. Zwykle staram się nie być aż tak krytyczna, ale w przypadku tej bohaterki… nie da się inaczej.
A co Wy sądzicie o sadze „Zmierzch”? A może macie jakieś inne, ciekawe pomysły jak mogła by się zakończyć ta książka bądź też cała seria?